WYWIAD - Spór taryfowy między Pekinem a Waszyngtonem: „To szybko stanie się bardzo niewygodne dla Donalda Trumpa w kraju”


Pan Evenett, JD Vance, amerykański wiceprezydent, niedawno powiedział, że Stany Zjednoczone pożyczają pieniądze od chińskich rolników, aby kupować towary produkowane przez innych chińskich rolników. Co to stwierdzenie mówi o stanie światowego handlu?
NZZ.ch wymaga JavaScript do prawidłowego działania ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub program blokujący reklamy obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Simon Evenett: Oświadczenie to mówi więcej o wewnętrznej sytuacji politycznej w USA, niż o handlu światowym. J.D.Vance, znany również jako J.D.Vance. najwyraźniej uważa, że wyśmiewanie Chińczyków pomoże mu umocnić swoją pozycję w Partii Republikańskiej. Jego oświadczenie zostało przyjęte w Pekinie bardzo negatywnie i prawdopodobnie wzmocniło pozycję negocjacyjną Chin. Teraz mogą jeszcze bardziej naciskać, aby prezydent Trump obniżył cła przed rozpoczęciem poważnych rozmów.
USA i Chiny będą w ten weekend negocjować w Genewie, czy uda się im złagodzić wojnę handlową. Kto ma przewagę?
Trump jest pod znacznie większą presją, aby załagodzić konflikt. Oczywiście, amerykańskie cła szkodzą chińskiej gospodarce, ale jak pokazują dane dotyczące eksportu z kwietnia 2025 r., Chiny znajdują coraz więcej nowych klientów na rynkach wschodzących. Z drugiej strony prezydent Trump odczuwa rosnącą presję ze strony amerykańskiej polityki i rynków finansowych, aby uciec od spirali eskalacji, którą sam zainicjował. Krótko mówiąc, Amerykanie są obecnie pod większą presją niż Chińczycy.
Czy to oznacza, że Trump jako pierwszy ustąpi?
To prawdopodobne – i być może dzieje się właśnie teraz. Jednak ostatecznego porozumienia nie widać. W najlepszym przypadku dojdzie do jakiegoś rodzaju zawieszenia broni. Zupełnie inną kwestią jest, czy w przyszłości umowa ta stanie się wykonalna. W każdym razie Chińczycy nie wyślą swojego prezydenta do Waszyngtonu na pamiątkowe zdjęcie z prezydentem Trumpem. Takie działania nie są w ich stylu – a po upokorzeniu prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w Gabinecie Owalnym prawdopodobnie i tak zostaną odstraszeni. Jeśli więc dojdzie do porozumienia o zawieszeniu działalności, zostanie ono osiągnięte po cichu.
Zakładając, że oddzielenie gospodarek amerykańskiej i chińskiej będzie kontynuowane – jakie będą tego konsekwencje?
Liczba chińskich statków towarowych płynących do USA spadła w ciągu ostatnich sześciu tygodni o 40–50 procent. W ciągu najbliższych sześciu tygodni w portach na zachodnim wybrzeżu USA będzie znacznie spokojniej – mogą wystąpić wąskie gardła i niedobory.
Jakich produktów można się spodziewać jako niedoborów?
Na tanie dobra konsumpcyjne – ale także na komponenty, których amerykańskie fabryki pilnie potrzebują. Sytuacja ta szybko staje się bardzo niekomfortowa dla Donalda Trumpa w kraju. I właśnie dlatego jego zespół stoi pod tak dużą presją, aby zasygnalizować zmianę podejścia. Krótkoterminowym skutkiem są niedobory podaży w USA – bardzo widoczne i obecne we wszystkich mediach.
Co się dzieje potem?
W kolejnym kroku część chińskiego eksportu, który wcześniej trafiał do USA, zostanie przekierowana na inne rynki. To już się dzieje: eksport do Indii, Afryki, Ameryki Łacińskiej i Azji Południowo-Wschodniej znacznie wzrósł. Trzeci efekt pojawi się prawdopodobnie pod koniec roku: wtedy firmy zaczną na nowo rozważać lokalizacje swojej globalnej produkcji. Ci, którzy wcześniej produkowali w Chinach na rynek amerykański, będą szukać alternatyw.
Kto właściwie ponosi winę za ten konflikt handlowy? Czy to naprawdę Donald Trump? Czy jego poprzednicy przygotowali grunt? Cła istniały już przed nim.
Trump nie jest główną przyczyną, ale czynnikiem przyspieszającym. Podstawowy problem leży głębiej: amerykańska elita polityczna – niezależnie od tego, czy jest republikaninem, czy demokratą – od dziesięcioleci nie potrafi wytłumaczyć społeczeństwu korzyści płynących ze światowego handlu. Wielu Amerykanów doświadczyło jedynie utraty pracy, niepewności, uzależnienia od narkotyków i rozpadu rodzin. Brakowało aktywnej polityki rynku pracy. Zamiast pomóc ludziom zmienić pracę, pozostawiono ich samym sobie. Rezultatem była ogromna frustracja i silny sprzeciw wobec globalizacji.
A jaki udział w tym nieszczęściu mają Chiny?
Gdy spojrzymy na liczbę milionów miejsc pracy, które powstają i znikają każdego roku w USA, sama narracja o Chinach nie wystarczy, aby wyjaśnić stagnację płac w ostatnich dekadach.
Ale Chiny dotują swój eksport na dużą skalę i w ten sposób zyskują nieuczciwą przewagę, prawda?
Nie ma wątpliwości: Chiny celowo promowały swój eksport – to fakt. Ale ważniejsze pytanie jest: Czy dotacje rzeczywiście prowadzą do powstania konkurencyjnych firm? Odpowiedź brzmi: nie. Niewygodna prawda, której wielu na Zachodzie nie chce zaakceptować, brzmi: Chiny zainwestowały ogromne środki – w infrastrukturę, edukację, w swoje łańcuchy dostaw. Dlatego wiele chińskich gałęzi przemysłu jest dziś tak konkurencyjnych.
Czy to znaczy, że Zachód ułatwia sobie życie, zrzucając całą winę na dotacje?
Krytyka Chin przez Zachód jest wymówką, pozwalającą uniknąć niewygodnej debaty. Ale to właśnie taka debata jest nam potrzebna w Europie, jeśli chcemy odbudować naszą konkurencyjność. Gdyby dotacje automatycznie prowadziły do sukcesu przedsiębiorstw, to biorąc pod uwagę hojną pomoc państwa w Europie, w tak wielu krajach nie byłoby stagnacji w standardach życia.
Czy powrót do dawnej ery wolnego handlu jest w ogóle możliwy?
Powrót do lat dziewięćdziesiątych – to iluzja. Stoimy w obliczu nowej fazy: większej niepewności, większych zakłóceń i większego protekcjonizmu. Jednocześnie jednak gospodarka światowa jest dziś o wiele bardziej wielobiegunowa niż kiedyś. Pojawiają się nowe rynki i nowi klienci. Kraje takie jak Szwajcaria – ale także cała Europa – mają teraz szansę zdywersyfikować swój eksport i uniezależnić się zarówno od Chin, jak i USA. Ten nowy porządek świata nie powinien być postrzegany wyłącznie jako zagrożenie, lecz także jako szansa. Nie jesteśmy jeszcze u kresu globalizacji – wkraczamy w nowy rozdział.
Liberalizm jest szkołą myślenia, która uważa, że handel światowy jest gwarantem pokoju. Czy ryzyko prawdziwej wojny wzrośnie, jeśli konflikt handlowy pozostanie nierozwiązany?
Związek handlu z pokojem jest stary i budzi wiele kontrowersji. W obecnej sytuacji, jeśli Chiny i USA ufają sobie w kwestiach handlowych tak mało, jak teraz, to mało prawdopodobne jest, aby ufały sobie również w kwestiach dyplomatycznych i wojskowych. Wszystko, co powoduje dalszą nieufność, zagraża pokojowi.
Simon Evenett jest profesorem geopolityki i strategii w IMD Business School w Lozannie. Jest założycielem Fundacji St. Gallen „For Prosperity through Trade” i współprzewodniczącym Global Future Council on Trade and Investment przy Światowym Forum Ekonomicznym. W trakcie swojej kariery zajmował się badaniem konfliktów handlowych, polityki przemysłowej i roli przedsiębiorstw w globalnych procesach gospodarczych. Przed dołączeniem do IMD Evenett był profesorem na Uniwersytecie St. Gallen, a także wykładał na Uniwersytecie Oksfordzkim i Uniwersytecie Michigan.
nzz.ch